Nie osądzaj pochopnie
W Ewangelii Mateusza przeczytać możemy o jednym z nakazów, by nie osądzać bliźniego. Zdania „Nie sądźcie” nie wypowiedział ani jakiś liberalny teolog, który chciał zamknąć usta krytyków, ani nie powiedział go unikający napomnienia grzesznik. „Nie sądźcie” powiedział sam Jezus. I choć te zdania wypowiedział On sam, to jednak śmiało można powiedzieć, że jest to nakaz wręcz kompletnie ignorowany. W dzisiejszym świecie każdy ma jakąś opinię i wielu niestety czuje się w obowiązku podzielenia się nią. Na kanałach społecznościowych, które pozbawiają ludzi wszelkich granic, można przeczytać tyle oceniających opinii, łatwo ferowanych wyroków, a nawet wylewającej się nienawiści, że samo ich czytanie może mocno zachwiać czyjąś psychiką i poczuciem wartości. Lecz nie tylko „ten słynny i zły” internet jest miejscem oceny. Ploteczki sąsiadów i sąsiadek, ciche komentarze do siebie nawzajem, które bezlitośnie słowami linczują drugiego – to codzienne i wszystkim nam znane przykłady obmowy, oceny i okrutnej krytyki. Ważne jest bowiem rozróżnienie, między obmową, a konstruktywną krytyką. Czym różni się jedno od drugiego? Samym fundamentem – naszym spojrzeniem na drugiego. Zamiast z zawiścią, zazdrością, pychą i poczuciem wyższości kogoś komentować, spojrzeć mamy na człowieka z… miłością. Belką w naszym oku jest brak miłości w patrzeniu na drugiego człowieka, który także jest przecież dzieckiem Bożym. Spojrzenie bez miłości cechuje osądzanie. Czasami pragnąc samemu uchodzić za porządnego, szukamy jasnych kryteriów oceny wartości postępowania, porównujemy się tak, by wypaść lepiej. A kiedy uzyskujemy potwierdzenie innych, że się z nami zgadzają, czujemy się usprawiedliwieni: o, nie ja jeden tak myślę! Czasem jednak osądzanie innych jest rodzajem obrony siebie. Ma ono odwrócić uwagę od nas samych i naszych ciemnych stron albo usprawiedliwić nas w naszej słabości. Popatrz: on robi to, czego nawet ja bym nie zrobił! Ponadto, wydaje nam się często, że takie osądzanie jest czymś dobrym, a przynajmniej niczym złym. „Co to komu szkodzi, przecież to sama prawda!”. Po pierwsze, szkodzi. Drugiej osobie oraz Tobie samemu, gdyż ocenianie innych jest grzechem. Tak, to grzech. Nie tylko pychy, ale i próby „bycia jak Bóg”. Ale jak to, jak Bóg? Tak, bo po drugie: wcale nie wiesz czy TO to prawda, a nawet jeśli, to nie znasz drugiego człowieka na tyle, by zrozumieć w jakim momencie życia się znalazł, z czym się mierzy, co go doprowadziło do takiego ukształtowania. Sam też nie wiesz, czy nie znajdziesz się w takim położeniu, lub już na tej drodze jesteś. Bóg, który zna całe życie człowieka, wie znaczenie lepiej co i dlaczego się dzieje. Innymi słowy, osądzanie innych bierze się z niezdolności widzenia pełnej prawdy o sobie. Każdy z nas jest naznaczony grzechem. Jeżeli naprawdę zdamy sobie z niego sprawę, nie będziemy w stanie osądzać innych, bo sami mając świadomość swoich słabości i błędów, jakie w życiu popełniliśmy, nie będziemy tak skorzy to ferowania wyroków. „Sam namieszałem nie raz, każdy czasem gubi drogę”. Na bliźniego nie jest łatwo patrzeć przyjaźnie, zwłaszcza gdy kogoś nie lubimy lub w czymś nam uchybił. Dlatego spróbujmy patrzeć na innych oczami Boga, łagodnymi oczami pełnymi miłosierdzia. Bóg nie chce śmierci grzesznika, ale pragnie, aby się nawrócił i żył. To odnosi się do każdego z nas. Kiedy doświadczamy miłosiernego spojrzenia Boga, nie jesteśmy w stanie potępić innych. Osądzanie, łatwe potępianie jest charakterystyczne dla szatana, który jest „oskarżycielem braci”. Uleganie takiej tendencji oznacza pójście za jego podszeptem. Dlatego trzeba się przed takim patrzeniem bardzo zdecydowanie bronić. Św. Franciszek Salezy napisał takie słowa: „Czegokolwiek nie robiłby nasz bliźni, zawsze musimy dążyć do tego, by interpretować jego działania jak najlepiej”. Wszak tego samego pragniemy dla nas samych. Umiejętność powstrzymywania się od osądzania innych jest nie tylko wyrazem posłuszeństwa Ewangelii, ale jest także probierzem twojej wiary. U kresu czasu Bóg oceni wszystko oraz wszystkich, i uczyni to sprawiedliwie. Sędzią na Sądzie Ostatecznym nie będzie nikt z nas, a Bóg niczego nie przeoczy.