Jak wielki wpływ ma rodzina

To, jak my wychowujemy swoje dzieci i jak sami zostaliśmy wychowani, wpływa na nasze życie religijne. W tym szczególnym miesiącu – maju, bardzo pragniemy przedstawić życie tych księży, których droga do kapłaństwa zaczęła się dzięki rodzinie. Dziś pragniemy opowiedzieć Wam historię księdza Stefana Wyszyńskiego i jego rodziców – Julianny i Stanisława Wyszyńskich.

wyszyński

ks. Stefan Wyszyński

Julianna Wyszyńska urodziła się 27 września 1877 roku w miejscowości Fidest (jest to miejscowość położona w województwie mazowieckim). Była córką Adama i Anieli Karp. Rodzice pracowali na roli. Julianna od dzieciństwa była pomocnym, radosnym, zdolnym i pracowitym dzieckiem. Aniela Karp, matka Julianny, zmarła, gdy jej córka miała zaledwie 11 lat (1888 rok). Po pewnym czasie ojciec Julianny ożenił się ponownie. Niestety, wkrótce potem on także zmarł. Druga żona przejęła cały majątek męża, ale nie chciała opiekować się jego dziećmi z pierwszego małżeństwa. Wtedy Julianna, jako piętnastoletnia dziewczyna, wyjechała do zamożnej rodziny w Warszawie, u której zamieszkała. W wieku 22 lat, we wsi Prostyń, wyszła za mąż za Stanisława Wyszyńskiego. Mąż Julianny był z zamiłowania muzykiem – całe życie poświęcił swojej pasji: początkowo ukończył szkoły muzyczne, a następnie rozpoczął pracę jako organista w prostyńskiej parafii.

Julianna i Stanisław Wyszyńscy z dziećmi. Drugi od prawej - mały Stefan Fot. Archiwum Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie

Julianna i Stanisław Wyszyńscy z dziećmi. Drugi od prawej – mały Stefan
Fot. Archiwum Instytutu Prymasowskiego Stefana Kardynała Wyszyńskiego w Warszawie

Rodziny Julianny i Stanisława znały się dobrze, ponieważ mieszkali w pobliskich miejscowościach i uczęszczali na nabożeństwa do tej samej parafii (w Kamieńczyku). Z czasem państwo Wyszyńscy przeprowadzili się do Zuzeli. To właśnie tam urodziły się ich dzieci – Anastazja, Stefan, Stanisława, Janina i Wacław. Rodzice Prymasa bardzo często brali udział w pielgrzymkach do sanktuariów maryjnych: Stanisław Wyszyński pielgrzymował na Jasną Górę, a Julianna – do Ostrej Bramy. Często opowiadali swoim dzieciom o wrażeniach i wspomnieniach z tych wypraw, dając tym samym wyraz swojej ogromnej wiary w matczyną opiekę Maryi. To właśnie przy obrazach Matki Bożej rodzina Wyszyńskich gromadziła się na codziennej, wieczornej modlitwie. O tych rodzinnych spotkaniach na wspólnej modlitwie mówił Stefan Wyszyński, będąc już prymasem:

częstochowska

Matka Boża Częstochowska

„A w domu nad moim łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. I chociaż w onym czasie do modlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego jedna jest czarna a druga – biała. To są najbardziej odległe wspomnienia z mojej przeszłości”

W 1910 roku Julianna i Stanisław wraz ze swoimi pociechami przeprowadzili się do Andrzejewa. Tam urodziła się Zofia, szóste dziecko państwa Wyszyńskich. Niestety, poród ten przyniósł wiele powikłań zarówno dla matki, jak i dla córki. Julianna zmarła 31 października 1910 roku, w wieku 33 lat, na skutek komplikacji poporodowych. Jej najmłodsza córka odeszła do Domu Ojca 5 dni później.

MB_Ostrobramska-Wilno

Matka Boża Ostrobramska

Ks. prymas Stefan Wyszyński stracił swoją matkę w wieku 9 lat. To wydarzenie bardzo mocno skierowało jego życie i modlitwy ku Matce Bożej, którą w sposób szczególny czcił, uznając ją za swoją Matkę. W bardzo wielu homiliach i zapiskach wspominał o swojej wyjątkowej miłości i czci do Maryi.

„Wśród lektury dziennej przewijają się myśli, które snują się wokół mego związku z Matką Bożą. Wcześnie straciłem Matkę rodzoną, która miała szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Ostrobramskiej, dokąd jeździła z pielgrzymką, jeszcze z Zuzeli. Ojciec mój natomiast ciągnął zawsze na Jasną Górę. Cześć Matki Bożej w życiu domowym była bardzo rozwinięta: często odmawialiśmy wspólnie różaniec w godzinach wieczornych. Gdy Matka moja umierała w Andrzejewie (31.X.1910) – Usłyszałem Jej ostatnie słowa, do mnie skierowane: „Stefan, ubieraj się”. Wyszedłem, wziąłem palto i wróciłem do łóżka. Nie zrozumiałem. Ojciec wyjaśnił mi później, co Matka miała na myśli. Po śmierci Matki naszej, służąca domowa, zacna Ulisia, często nam mówiła o Matce Niebieskiej. Wszystkie święta Matki Bożej obchodziłem z wielkim podniesieniem ducha. Święcenia kapłańskie otrzymałem w kaplicy Matki Bożej Częstochowskiej w Bazylice Włocławskiej. Pojechałem z prymicją na Jasna Górę, aby mieć Matkę… Matkę, która już będzie zawsze. Odtąd chętnie wybierałem ołtarz Matki Bożej, by przed nim składać Bogu codzienną Ofiarę. Odtąd wszystkie ważniejsze moje sprawy działy się w dzień Matki Bożej.”

(„Zapiski więzienne”)

This entry was posted by Agnieszka Dankiewicz.

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.